Kiedy wstałam, nadal wszyscy spali. Jedynie Chris siedział w kuchni, popijając kawę.
- O, widzę, że już ktoś nie śpi. Jak miło. – powiedział ukazując swoje zęby a na nich aparat ortodontyczny. Przez to wyglądał słodko. – Pozwoliłem sobie zrobić kawy. – powiedział.
- Spoko. – usiadłam przy stole, opierając policzkiem o chłodny blat.
- Jak chcesz, to mogę Ci przygotować kawy. – zaproponował Chris. Nie zaoponowałam.
- Ok, a ja zrobię naleśniki. – po czym wymieniliśmy się uśmiechem. – A jak tam u Ciebie?
- A u mnie? – zamyślił się teatralnie. – Nijak. – westchnął. – Caitlin chce się z Tobą spotkać. – a ja
przez przypadek, w szoku zgniotłam jajko i trysnęło na wszelakie, możliwe strony.
- Słucham?! – zapytałam z powagą, oczekując aż Chris się uspokoi, pewnie rozśmieszyłam go z tym jajkiem.
- Nie wiem. Prosiła, żebym Ci to przekazał. Mam podać Ci jej numer, albo odwieziesz mnie i od razu z nią gdzieś pojedziesz. Bo chciała w bardziej osobliwe miejsce.
- Ty… – przerwałam. – Jeszcze mnie zabije. – zaśmialiśmy się.
- W sumie. – wydusił Chris ostatnim tchem. – Jak wyjechaliście zmieniła się. Nie jest plastikiem, tipsiarą i tym podobne. Jest całkiem… Całkiem w porządku. – powiedział, po czym spojrzał na mnie. – Masz kawę na stole. – od razu zmienił temat, jakby się bał mojej reakcji.
- Hm, to muszę się z nią zobaczyć. – burknęłam nawet wesoło. – Odwiozę Cię, tylko muszę powiedzieć Justinowi, bo…
- Bo co? – zapytał mój chłopak, tuląc się do moich pleców.
- Bo będziesz zazdrosny, że Christiana zabieram na jakieś balety. – puściłam do Chrisa oczko, a on to odwzajemnił. Justin się odsunął i spojrzał na nas. – Głuptasie, żartowałam. – pociągnęłam go za bokserki i musnęłam w usta. – Caitlin chce się ze mną spotkać, coś wyjaśnić. – szepnęłam.
- Caitlin… CO? Jeszcze raz! – powiedział dosłownie zszokowany Justin, a później opadł na krzesło. – Caitlin chce wyjaśnić… O fiołku. – powiedział.
- Fiołku? – zapytałam z uniesioną jedną brwią w górę i wymieniłam się z Chrisem pytającym spojrzeniem.
- No fiołku… Nie mogę przeklinać. – powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Idź stąd, gotujemy. – warknęłam żartobliwie.
- A czemu ja? A nie może Christian? – zapytał z miną zbitego psa.
- Nie.
- O, czemu?!
- Bo… – spojrzałam na Christiana – Christian robi lepszą kawę. – wytknęłam język i parsknęłam śmiechem.
- To ja z Tobą naleśniki zrobię. – złapał moje ramiona i mnie przesunął – Razem stworzymy cudo.
- Chyba pożar. – burknął Christian, a Justin spiorunował go wzrokiem, za to ja zaśmiałam się.
- Dobra, dzieciaczki. To wy razem coś upichcicie i ja idę się ogarnąć. – cmoknęłam obu w policzki i ruszyłam schodami na górę.
Weszłam do swojego pokoju w podskokach, sięgnęłam po dres zielony adidasa, czarną bokserkę i poszłam odbyć rutynę.
Wychodząc spod prysznica, zostałam znów wepchnięta do niego.
- Justin! – warknęłam, a ten odkręcił kurek i puścił wodę. – Justin, nosz kurwa chcę zjeść. – warknęłam, a ten jak gdyby nigdy nic sunął nosem po mojej szyi, aż do klatki piersiowej gdzie się zatrzymał.
- Angie… Kochanie. Kochasz mnie? – pocałował delikatnie moją szyję.
- Co chcesz? – zapytałam.
- Nic. – zaśmiał się, chciałam już wychodzić, ale dłonie oparł o ścianę, byłam w potrzasku. – Pocałuj mnie. – mruknął,poddałam się i musnęłam go. – Tylko tyle? – wywróciłam oczami i pocałowałam go czulej, a ten objął mnie w pasie, fakt byłam w ręczniku, byłam mokra, ale to nic.
- Justin, idź przygotowywać śniadanie. – przerwałam, patrząc w jego czekoladowe oczy. – Miałeś pomóc Chrisowi. – uśmiechnęłam się słodko, przejechałam palcem wskazującym po mostku aż do szyi, delikatnie złapałam za kark i przyciągnęłam go do siebie, wpijając się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek. Później spojrzał na mnie.
- O to mi chodziło. Dobra, idę pomóc Chrisowi – i wyszedł, a ja na nowo musiałam wziąć prysznic, wzięłam suche ręczniki, potargałam włosy. Pomalowałam tuszem rzęsy, sięgnęłam po przygotowaną wcześniej bieliznę i nałożyłam ją, wyszłam z łazienki, pozostawiając na suszarce ręczniki w celu ich wysuszenia. Musiałam wrócić do łazienki po dres, który zostawiłam na szafce, szybko go na siebie nasunęłam, usiadłam w swoim pokoju na łóżku.
Sięgnęłam po kartkę i ołówek. Musiałam usiąść na podłodze, odsuwając dywanik, w sumie był to brystol, a nie jakaś kartka.
Szkicowałam jakąś parę znajdującą się w lesie, nad jeziorem, siedzieli na kamieniu, dokładniej on, a ona na jego kolanach. Szczęśliwie patrzyli sobie w oczy, objęci sobą, w euforii miłości. Pocieniowałam puste pola, nadałam charakter. A niżej podpisałam się swoim imieniem i datą wykonania.
Schodząc na dół napotkałam już Doris, Jenn, Jim’a, Chrisa, Joe’a, Davida, CJ’a i Kevina.
- Cześć Wam! – uśmiechnęłam się najszerzej, jak potrafiłam, każdy ze mną się przytulił na powitanie, a dziewczyny pocałowały mnie w policzek. Zeszliśmy po schodach gęsiego, co komicznie musiało wyglądać.
Wesoło, razem zasiedliśmy w moim ogródku, zajadając się naleśnikami z syropem klonowym i zapijając je pyszną kawą, zrobioną przez Chrisa.
- Wiedziałam Chris, że Ty robisz tak pyszną kawę. – powiedziałam, biorąc ostatniego kęsa naleśnika.
- Ja wiem! – wyszczerzył się, a Justin sprzedał mu sójkę w bok. – Justin jest zazdrosny, tralala! – zaśpiewał.
- Wcale nie. – powiedział już oburzony.
- Justinku. – pisnęłam gładząc jego rękę. – Jeśli mnie kochasz to się przyznaj.
- No dobra. – uśmiechnął się, pocałował mnie w policzek.
- To odwieziesz mnie, ok? – zapytał Chris, kiedy wkładałam naczynia do zmywarki, w sumie zostałam tylko ja, Chris i Justin.
- Mogę Cię odwieźć, to napisz Caitlin, że chętnie sobie z nią wyjaśnię.
- Ok. – odpowiedział, po czym wyciągnął telefon z komórki i zaczął na nim wystukiwać.
- To mnie też odwieziesz, pójdę do Chrisa. – uśmiechnął się JB wkraczając do kuchni.
- No ok. Może mam jeszcze przyjechać?
- No pewnie, musisz.
- A co ja szofer jakiś? – zapytał, powstrzymując śmiech.
- Pewnie.
- Warrrrrrriat! – syknęłam, przedłużając literkę r.
- Ale Twój.
- A kto tak powiedział?
- No ja.
- Sobie możesz mówić! – odpowiedziałam zanosząc się dumą, lecz po chwili tego pożałowałam, bo ten na przymus przerzucił mnie przez ramię i biegał ze mną jak wariat, nie chciał mnie postawić. – Justin, mówię poważnie. Przestań. – warknęłam.
- Nie. – powiedział, nie zaprzestając biegać. Zaczęłam się śmiać z jego głupoty. – Z czego się śmiejesz?- zapytał całkiem poważnie.
- Nie powiem Ci. – zaśmiałam się.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. – śmiałam się dopóki nie zanurzyłam się w wodzie.
Wynurzywszy się z niej spojrzałam na Justina, który płakał ze śmiechu, podpłynęłam i pociągnęłam go za nogę do siebie, wychodząc szybko z basenu, zanim on się zorientował – ja byłam na schodach. – Zapamiętaj! Z rodziną COLX, a zwłaszcza z Angie Colx nie ma żartów! –
krzyknęłam, biegnąć na górę.
Usiadłam na fotelu, z włosami zwiniętymi w turban i w bieliźnie – tak, na nowo musiałam się przebrać. Tymczasem po drugiej stronie drzwi dobijał się mój, mokry i wkurzony chłoptaś, pewnie oczekujący iż go wpuszczę, albo co gorsza – podam jego ciuchy. Rzeczywiście mogłabym podać, ale czy zemsta nie jest słodka?
- No Angie, Kochanie… – szepnął Justin przez drzwi, opierawszy się o nie. Oparłam dłoń o ścianę, przytykając ucho do drzwi, miarowo nie oddychał, lecz szybko. – Kochanie?
- Słódź dalej, słódź dalej… – powiedziałam całkiem spokojnym tonem.
- No proszę. Kochanie, Kotku, Rybko, Kwiatuszku… – przerwał na chwilę. – MOJA BOGINI! – wrzasnął. – Wpuść mnie. – dodał nerwowo.
- Oh, komuś melisa się przyda. - a po chwili usłyszałam stukanie w drzwi, więc co zrobiłam? Delikatnie, aby nie zauważył i usłyszał nacisnęłam na klamkę i pociągnęłam za drzwi, że omal co, aby wypadły mi z zawiasów. Po chwili spojrzałam na podłogę, twarzą do niej leżał Justin, pociągnęłam go za ręce do pokoju w głąb i zamknęłam drzwi. Patrząc na niego parsknęłam śmiechem i odwróciłam się do szuflady, aby sięgnąć po skarpetki, lecz nie dane było mi to, tylko wylądowałam na łóżku. Groźnym wzrokiem mroziłam go z góry, w dół i z powrotem. Miałam zakryte usta, więc nie dawałam rady krzyczeć.
- Tylko nie krzycz, kotku. – szepnął mi do ucha, po czym je pocałował, więc kiwnęłam lekko głową, bo wiedziałam i tak, że zrobię po swojemu, choć może się zlituję? Nie wiem. Delikatnie osunął z mojej twarzy po mojej szyi swoją dłoń, nachylając się nade mną pocałował mnie
delikatnie, lecz czule, a jego dłoń znajdowała się na mojej piersi. Rękę szybko zarzuciłam na jego łopatki i przyciągnęłam go do siebie z impetem.
Całując się, zapomnieliśmy o Chrisie oraz w czasie.
- Ekhm. – usłyszałam odchrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam wyczekującego nas od kilku chwil Chrisa.
- Sorry Chris, długo czekałeś? – zapytałam z wyrzutem sumienia, zrzucając z siebie Justina i stając naprzeciw Beadlesa. Był cały czerwony mierząc mnie od góry do dołu, byłam przecież w bieliźnie. – Ojej, sorry. – uśmiechnęłam się. – A więc… Ile czekałeś? – ponowiłam pytanie.
- No z dziesięć minut. – wykrztusił z siebie, widać było, że opadało z niego ciśnienie. – Poczekam na dole.
- Ok. – uścisnęłam go. – Justin, idź z nim. – powiedziałam widząc, jak mój chłopak już caly przebrany siedzi i patrzy na nas.
- No dooooobra. – przeciągnął i wyszedł ze swoim przyjacielem, zamykając tuż za sobą drzwi. Poszłam do swojej garderoby, sięgnęłam po długą koszulkę fioletową z obrazkiem przedstawiającym mózg z firmy Dropdread, jasne rurki. Fioletowe nike’i za kostkę, czarną bluzę i
fioletowy full cap. Schodząc po schodach, wzięłam szybko kluczyki do samochodu, okulary przeciwsłoneczne Wayfarer, komórkę. Chłopacy na mnie czekali, było perfidnie widać, ponieważ siedzieli i zaczęli kreślić kółka palcami.
- Dobra, możemy jechać. – powiedziałam.
- O, nareszcie. – wstał z ziemi Christian i się otrzepał.
- Justin, choooodź! – zaćwierkał, a ten wstał i ruszył powolnie.
Oczywiście ja musiałam prowadzić, bo oni wóz by mi zniszczyli, a przed tym się kłócili, kto gdzie siedzi.
- Justin. – przerwałam, gdy chciał wejść. – Ty masz mnie na co dzień, więc niech Chris usiądzie ze mną, z przodu, ok? – uśmiechnęłam się.
- No dobra, ale coś za coś. – uśmiechnął się szyderczo.
- Czyli co? – zapytałam, a ten mnie objął i przygniótł do maski. – Już wiem. – uśmiechnęłam się tuż przed jego ustami i z zachłannością się wpiłam w nie, a nasze języki okrążały siebie, aby pieścić każde miejsce, później go musnęłam delikatnie. – Wsiadaj Chris! – krzyknęłam z uśmiechem, po czym wsiedliśmy i ruszyliśmy.
Prowadząc nie mogłam zbytnio patrzeć na lusterko, od którego odbijał się Justin ani na Christiana, kiedy z nim gadał.
- Chris, jak podjadę powiedz Caitlin, że czekam w aucie, ok? – zapytałam nie patrząc na niego, lecz na drogę.
- Spoko! – krzyknął. Po niecałych dziesięciu minutach od tej bardzo krótkiej wymiany zdań, znaleźliśmy się pod domem Beadles’ów, Justin wsiadł jeszcze na chwilę do przodu i mnie pocałował, aż zrobiło mi się gorąco.
- Kocham Cię! Musisz przyjść, albo pojedź do domu i się wystrój, dobrze? Porywam Cię! – uśmiechnął się i mnie pocałował.
- Ale gdzie? Co? – zapytałam oszołomiona.
- Po prostu przyszykuj się jak na bal! No bez przesady ale elegancko. Żadnych pytań. Do zobaczenia o 21:00 – powiedział, po czym wysiadł, nie dając mi dojść do słowa.
- Ym, ciekawe. – zsunęłam dłonie z kierownicy, wyłączyłam silnik i czekałam na Caitlin.
Po 10 minutach się zjawiła, nie pewna czy do mnie podejść, na twarz dałam maskę `Dobra mina do złej gry`. Patrzała na mnie, podchodząc z obawą, że wyskoczę z auta, w międzyczasie dostałam sms’a
`Angie, błagam tylko. Nie zabij jej, wyjaśnijcie sobie. Christian!`
Po namyśle, odpisałam.
`Ok, na lajcie ; *`
Schowałam telefon i otworzyłam jej drzwi od strony pasażera, po czym zapięłam pas sobie, a ona wsiadła i sobie sama zapięła. Włączyłam silnik i ruszyłyśmy.
- Gdzie mam się zatrzymać?
- Hm, chwila. – spojrzała w komórce, później na wprost – nad drogę. – Jak możesz, zatrzymajmy się przy CoffeRoad.
- Przy tej kawiarni? – zapytałam, patrząc na nią.
- Tak. – spojrzałam na drogę.
Znajdywałyśmy się w kawiarni, zamówiłam sobie cappuccino czekoladowe, a Caitlin mocce latte.
- Chciałaś coś wyjaśnić? – zapytałam oschle, podnosząc brew.
- Tak, chcę Cię przeprosić. – odchrząknęła, oczy mi się otworzyły diametralnie.
- A więc zamieniam się w słuch. – splotłam dłonie na filiżance, patrząc prosto w jej oczy. Zauważyłam żal i ból. Ponownie odchrząknęła.
- Chcę Ciebie przeprosić za to, że źle Cię oceniłam. Ubliżałam Tobie, próbowałam zniszczyć związek Twój i Justina z zazdrości, że ja z nim tak nie miałam. Moje zachowanie z tą szafką lub wyśmianie Cię w twarz było karygodne. – spojrzała mi w oczy, posmutniała. Kurczę, ona naprawdę żałowała. – Lecz najgorsze było to, że wyśmiałam Ciebie i Twoją nie żyjącą już przyjaciółkę, zachowałam się naprawdę do takiego stopnia, że powinnam być ukamienowana. – spuściła głowę, a na serwetce pojawiła się kropla łzy. Złapałam ją za dłoń. – Przepraszam, chcę to jakoś wynagrodzić. – nie podnosiła głowy.
- Caitlin… – spojrzała na mnie, miała oczy pełne łez. – Wybaczam Ci, nie jestem zła. I też Cię przepraszam. – uśmiechnęłam się. – Możemy się przyjaźnić, możesz na mnie liczyć. – powiedziałam całkiem szczerze i spokojnie.
- Dziękuję. – rozpromieniła się i mnie przytuliła. – To co, idziemy do centrum handlowego? – zapytała.
- Pewnie! – uśmiechnęłam się, zapłaciłyśmy i poszłyśmy do mojego auta.
Kierując się autem w stronę galerii śpiewałyśmy, wymieniałyśmy się plotkami, sugestiami.
Znajdując się w galerii, musiałyśmy być tuż obok siebie.
- Boże, co za tłok. – jęknęła Caitlin.
- Dokładnie, gdzie idziemy? – zapytałam.
- Do New Yorkera. – uśmiechnęła się, po czym ruszyłyśmy do wcześniej wymienionego sklepu, każdy za mną się oglądał. – Męczy Cię to? – zapytała, wskazując na oglądających nas przechodniów.
- I to nie wiesz jak bardzo. – mruknęłam.
- Przez to, że jesteś z Justinem.
- Wiem, wiem. – uśmiechnęłam się, wchodząc do sklepu.
Wracałyśmy otoczone torbami, byłyśmy w kilku sklepach i dla skejtów i normalnych i w obuwniczych.
Wszystko wpakowałam do bagażnika po czym ruszyłyśmy do domu Caitlin.
Wchodząc do jej domu z jej zakupami śmiałyśmy się na całego.
- C-Co się dzieje? – zapytał Chris, przecierając oczy, a po chwili zszedł Justin również z zaspanymi oczami.
- Śmiejemy się. – uśmiechnęłam się.
- Już się pogodziłyście? – zapytał Christian, co od razu się pobudził.
- No tak. – powiedziała Caitlin, a ten na uścisnął, a po nim Justin.
- Ja jadę do siebie. – powiedziałam. – Do zobaczenia Caitlin, Christian – ucałowałam ich w policzek. – Justin, idziesz? – zapytałam, a ten kiwnął głową i się z nimi pożegnał, po czym ruszył za mną.
Przez całą drogę Justin spał mi na kolanach.
- Kochanie? – zapytałam, a ten mruknął. – Może to spotkanie o 21:00 przełożymy na jutro, co?
- Nie, nie, nie. Już nie śpię, widzisz? – powiedział, wykrzywiając usta w uśmiechu, a potem w dziubek i pocałował mnie w szyję.
- No dobrze, usiądź. – powiedziałam nie odrywając wzroku od jezdni.
Mój chłopak pomógł mi wnieść zakupy, po czym pocałował mnie i szedł do drzwi frontowych.
- Będę o 21:00. Masz – zerknął na zegarek – Trzy godziny. – powiedział, po czym wyszedł. Weszłam do kuchni i była kartka.
- Gdzie mam się zatrzymać?
- Hm, chwila. – spojrzała w komórce, później na wprost – nad drogę. – Jak możesz, zatrzymajmy się przy CoffeRoad.
- Przy tej kawiarni? – zapytałam, patrząc na nią.
- Tak. – spojrzałam na drogę.
Znajdywałyśmy się w kawiarni, zamówiłam sobie cappuccino czekoladowe, a Caitlin mocce latte.
- Chciałaś coś wyjaśnić? – zapytałam oschle, podnosząc brew.
- Tak, chcę Cię przeprosić. – odchrząknęła, oczy mi się otworzyły diametralnie.
- A więc zamieniam się w słuch. – splotłam dłonie na filiżance, patrząc prosto w jej oczy. Zauważyłam żal i ból. Ponownie odchrząknęła.
- Chcę Ciebie przeprosić za to, że źle Cię oceniłam. Ubliżałam Tobie, próbowałam zniszczyć związek Twój i Justina z zazdrości, że ja z nim tak nie miałam. Moje zachowanie z tą szafką lub wyśmianie Cię w twarz było karygodne. – spojrzała mi w oczy, posmutniała. Kurczę, ona naprawdę żałowała. – Lecz najgorsze było to, że wyśmiałam Ciebie i Twoją nie żyjącą już przyjaciółkę, zachowałam się naprawdę do takiego stopnia, że powinnam być ukamienowana. – spuściła głowę, a na serwetce pojawiła się kropla łzy. Złapałam ją za dłoń. – Przepraszam, chcę to jakoś wynagrodzić. – nie podnosiła głowy.
- Caitlin… – spojrzała na mnie, miała oczy pełne łez. – Wybaczam Ci, nie jestem zła. I też Cię przepraszam. – uśmiechnęłam się. – Możemy się przyjaźnić, możesz na mnie liczyć. – powiedziałam całkiem szczerze i spokojnie.
- Dziękuję. – rozpromieniła się i mnie przytuliła. – To co, idziemy do centrum handlowego? – zapytała.
- Pewnie! – uśmiechnęłam się, zapłaciłyśmy i poszłyśmy do mojego auta.
Kierując się autem w stronę galerii śpiewałyśmy, wymieniałyśmy się plotkami, sugestiami.
Znajdując się w galerii, musiałyśmy być tuż obok siebie.
- Boże, co za tłok. – jęknęła Caitlin.
- Dokładnie, gdzie idziemy? – zapytałam.
- Do New Yorkera. – uśmiechnęła się, po czym ruszyłyśmy do wcześniej wymienionego sklepu, każdy za mną się oglądał. – Męczy Cię to? – zapytała, wskazując na oglądających nas przechodniów.
- I to nie wiesz jak bardzo. – mruknęłam.
- Przez to, że jesteś z Justinem.
- Wiem, wiem. – uśmiechnęłam się, wchodząc do sklepu.
Wracałyśmy otoczone torbami, byłyśmy w kilku sklepach i dla skejtów i normalnych i w obuwniczych.
Wszystko wpakowałam do bagażnika po czym ruszyłyśmy do domu Caitlin.
Wchodząc do jej domu z jej zakupami śmiałyśmy się na całego.
- C-Co się dzieje? – zapytał Chris, przecierając oczy, a po chwili zszedł Justin również z zaspanymi oczami.
- Śmiejemy się. – uśmiechnęłam się.
- Już się pogodziłyście? – zapytał Christian, co od razu się pobudził.
- No tak. – powiedziała Caitlin, a ten na uścisnął, a po nim Justin.
- Ja jadę do siebie. – powiedziałam. – Do zobaczenia Caitlin, Christian – ucałowałam ich w policzek. – Justin, idziesz? – zapytałam, a ten kiwnął głową i się z nimi pożegnał, po czym ruszył za mną.
Przez całą drogę Justin spał mi na kolanach.
- Kochanie? – zapytałam, a ten mruknął. – Może to spotkanie o 21:00 przełożymy na jutro, co?
- Nie, nie, nie. Już nie śpię, widzisz? – powiedział, wykrzywiając usta w uśmiechu, a potem w dziubek i pocałował mnie w szyję.
- No dobrze, usiądź. – powiedziałam nie odrywając wzroku od jezdni.
Mój chłopak pomógł mi wnieść zakupy, po czym pocałował mnie i szedł do drzwi frontowych.
- Będę o 21:00. Masz – zerknął na zegarek – Trzy godziny. – powiedział, po czym wyszedł. Weszłam do kuchni i była kartka.
`Wrócimy jutro rano, wcześnie rano – Rodzice, David, CJ `
Wyrzuciłam kartkę, poszłam do góry wziąć prysznic. Nałożyłam bieliznę, rajstopy i jak narazie
luźny dres, zeszłam na dół przygotowałam sobie kanapki i zasiadłam z nimi w salonie. Gdy zjadłam, odniosłam talerz, poturbowałam włosy, ręcznik rzuciłam do kosza na brudy i poszłam na górę. Nałożyłam małą, czarną sukienkę opiętą w talii i przy biuście, a od bioder rozchodzącą
się delikatnie w klosz. Była na ramiączkach, nałożyłam koturny 4 centymetrowe, pomalowałam tuszem rzęsy i wyprostowałam włosy.
Za chwilę miał przyjść Justin, byłam wyszykowana tak, jak sobie życzył. Po niecałych dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi, spojrzałam na zegarek.
- Punktualnie. – uśmiechnęłam się do siebie, wstałam i podeszłam do drzwi. Otwierając je, zauważyłam ogromny bukiet czerwonych róż, a zza nich wyłaniała się twarz Justina.
- Rozumiem, że dla mnie. Wejdź, wstawię je do wazonu u siebie w pokoju. – uśmiechnęłam się, wzięłam różę i poszłam na górę, tam napełniłam je w wazonie i postawiłam na biurku. Gdy zeszłam, dopiero zobaczyłam Justina w całej okazałości. Miał garnitur, lecz nie miał marynarki,
a kamizelkę czarną na kremowej koszuli.
- Seksownie wyglądasz. – powiedziałam mrucząc.
- To ja już nie wiem, co mam o Tobie powiedzieć, mrrr. – wziął mnie pod rękę i wyszliśmy, zatrzaskując drzwiami. Wsiadłam do limuzyny, a gdzie jechaliśmy to nie wiem.
- Gdzie my jedziemy?
- Zobaczysz.
- Justin no!
- No mówię zobaczysz. – pocałował mnie delikatnie w usta, po chwili wyciągnął apaszkę czarną. – Odwróć się, zawiążę Ci. – odwróciłam się posłusznie, a po chwili była ciemność. Zdana byłam tylko na niego.
Byłam pewna, że wysiadamy bo opatulił mnie chłodny wiatr, a Justin złapał mnie w talii i pomógł mi wysiąść, potem szłam po schodach i weszliśmy przez drzwi, w końcu ściągnął mi opaskę.
- Justin… – pisnęłam, zasłaniając usta dłońmi, a w oczach pojawiły się łzy szczęścia. Zaprowadził mnie do stoliku, były już przygotowane potrawy, cola i wino.
Jedząc wciąż rozmawialiśmy, patrząc sobie czule w oczy, cieszyłam się, że mam takiego chłopaka jak on. Po chwili grzebał w kieszeni.
- Zamknij oczy. – zamknęłam. Poczułam jak coś chłodnego znajduje się na mojej szyi, bransoletce. Otworzyłam oczy i spojrzałam, złoty łańcuszek i bransoletka z wtopionym J&A; w sercu.
- To jest piękne. – wstał i uklęknął przede mną. Wziął moją dłoń i musnął ją delikatnie, po czym wsunął złoty pierścionek, również z emblematami takimi, jak na łańcuszku, kątem oka zauważyłam datę od kiedy jesteśmy. 19th May.
- Justin wiem, że to nie są oświadczyny, ale nie musiałeś. – uśmiechnęłam się. – Wiesz, jakie mam wyrzuty sumienia? – zapytałam ze łzami w oczach.
- Przestań. – powiedział, zaciskając moją dłoń, na której znajdywał się pierścionek od niego. – Wystarczasz mi Ty, Twoja miłość. Zrobiłem tak, bo chciałem, bo czułem, że muszę. Pokierowała mną dusza. Kocham Cię szalenie i nie pozwól mi Ciebie stracić. – szepnął, i mu zaczęły spływać
łzy po policzkach, pośpiesznie je wytarłam. Wstaliśmy i wyszliśmy w ciszy.
Wtuliłam się w niego, kołysaliśmy się tak, jak wiatr nam grał, spojrzałam na niego, a mu wciąż leciały łzy. Mi też.
- Nie pozwolę, obiecuję. – szepnęłam, patrząc mu w oczy, a u niego zabłysły iskierki szczęścia. – Kocham Cię i nigdy, ale to nigdy nie pozwolę na nic takiego. Nie chcę Cię stracić, w końcu cienka linia między miłością a nienawiścią. – uśmiechnęłam się. – Idziemy do mnie? Będziemy sami, a mi jest zimno. – powiedziałam, a ten kiwnął głową i skierowaliśmy się do limuzyny.
Wchodząc do domu, uderzyło we mnie parne ciepło, ściągnęłam buty.
- Idę się przebrać, zaraz wrócę. – uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju, nałożyłam spodnie i top, kiedy zeszłam na dół, Justin przygotował nam już do leżenia i oglądania miejsce, gorąca czekolada. – Al Ty dzisiaj romantyczny. – powiedziałam, siadając obok niego.
- No kiedyś musi być ten kolejny raz… – przerwał. – A we Włoszech nie było romantycznie?
- Było i to bardzo. – usiadłam okrakiem, opierając dłonie o tors, a głowę o jego ramię. Oddychaliśmy w jednym tempie, równomiernie. Jak jedność. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy, oparłam swoje czoło o jego i wgapialiśmy się w siebie i zaczęliśmy się całować.
Oglądając film siedzieliśmy przytuleni, opatuleni kocem z kubkiem kawy w dłoni. Oglądaliśmy Raise Your Voice. Później poszliśmy do mojej sypialni i położyliśmy się obok siebie, wtuleni przeszliśmy do krainy Morfeusza.
___________________________________
Witajcie.
No tak… Notki miały być krótsze, ale ja chyba tak nie umiem, bo za to wyszła mi dłuższa niż poprzednia, ale na pewno to Wam nie przeszkadza.
Jak coś to Justin NIE oświadczał się Angie, żeby nie było.
Myślę, że kiedy skończę ten blog, kończę całkowicie z pisaniem.
Uwagi kierujcie na GG – 23829192.
Informuję, iż zmusiłam się, aby założyć Twittera, a oto i on http://twitter.com/AngeGGD
Zapraszam i follujcie mnie.
Ten rozdział jest dedykowanym wszystkim osobom, które ubiegają się kolejne odcinki i informowanie. Dzięki Wam jeszcze go nie zawiesiłam
A może nawet jak Wam się uda to zrobię kolejny? Nie wiadomo, zależy jak z moją psychiką.
Wykonuję prywatne zamówienia na nagłówku, szablony, ale pisać wtedy proszę na gg. I proszę nie pisać http://www.justin-bieber-historia-milosna.blog.onet.pl TYLKO > justin-bieber-historia-milosna, żebym wiedziała, a nie, że muszę pytać głupio.
Pozdrawiam gorąco, całuję!
Witajcie.
No tak… Notki miały być krótsze, ale ja chyba tak nie umiem, bo za to wyszła mi dłuższa niż poprzednia, ale na pewno to Wam nie przeszkadza.
Jak coś to Justin NIE oświadczał się Angie, żeby nie było.
Myślę, że kiedy skończę ten blog, kończę całkowicie z pisaniem.
Uwagi kierujcie na GG – 23829192.
Informuję, iż zmusiłam się, aby założyć Twittera, a oto i on http://twitter.com/AngeGGD
Zapraszam i follujcie mnie.
Ten rozdział jest dedykowanym wszystkim osobom, które ubiegają się kolejne odcinki i informowanie. Dzięki Wam jeszcze go nie zawiesiłam

A może nawet jak Wam się uda to zrobię kolejny? Nie wiadomo, zależy jak z moją psychiką.

Wykonuję prywatne zamówienia na nagłówku, szablony, ale pisać wtedy proszę na gg. I proszę nie pisać http://www.justin-bieber-historia-milosna.blog.onet.pl TYLKO > justin-bieber-historia-milosna, żebym wiedziała, a nie, że muszę pytać głupio.
Pozdrawiam gorąco, całuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz